niedziela, 24 sierpnia 2014

Zupa kalafiorowa, czyli homesickness zmusza do gotowania

Za około 2 tygodnie minie rok, jak nie widziałam swojej Polski. Tak długo jeszcze nigdy nie byłam w rozłące z moją ojczyzną. Korzystałam w międzyczasie z uroków przeróżnych kuchni, muszę jednak wyznać, że ta roczna emigracja wywołała u mnie dość nieprzyjemny efekt: otóż cały czas myślę o polskim jedzeniu. Jest to obsesyjne myślenie i jest do tego stopnia silne, że nie zadowala mnie żaden posiłek, który nie przypomina mi domu. Nie mogę już patrzeć na greckie specyjały, na ten ogrom mięsiw grillowanych i ociekające oliwą warzywa. Kiedy jem obiad w tawernie, złości mnie, że podają mi zimne, pływające w oliwie ziemniaki, zamiast gorących, prosto z wody, świeżych, cudownie maślanych ziemniaków, jakie robi mama. No. Jest aż tak źle. Żeby jakoś sobie ulżyć w bólu, zaczęłam od gotowania właśnie gniecionych (widelcem nota bene, nie mam ubijaczki do ziemniaków), maszczonych masłem i mlekiem ziemniaków, które smakowały mi jak najznakomitsza delicja. Gniecione ziemniaki ze szklanką mleka. Przeglądam często portale z przepisami, starannie ignorując "nowoczesne" wymysły i dania innych kuchni. Moją uwagę skupiają przede wszystkim ziemniaki gotowane w polski sposób, z wody, z omastą i ewentualnie koperkiem, kapusta, najlepiej młoda z koperkiem, polskie zupy oraz polskie surówki typu mizeria, buraczki ćwikłowe. Z zup najbardziej "chodziła za mną" zwykła ziemniaczanka, barszczyk z botwinki oraz kalafiorowa. A że sezon na kalafior właśnie trwa, powzięłam głębokie postanowienie, że ugotuję zupę, która będzie smakować dokładnie jak ta mojej mamy. Zaczęłam szukać po blogach przepisu. Znalazłam jeden, który, stwierdziłam, najbardziej przypomina wykonanie mojej mamy, choć szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak mama zupę kalafiorową robi. Tak więc wzorowałam się na przepisie z bloga Karkrówka, który sobie oczywiście zmodyfikowałam nieznacznie ze względów położenia geograficznego oraz swojego "widzimisię". Oczywiście pietruszki i selera nie znalazłam w supermarkecie, dlatego mój wywar wyszedł nieco inny, ale może smakować tym, którzy za pietruszką ani selerem nie przepadają, a wiem, że sporo jest takich osób. Podaję Wam, moi kochani, moją wersję przepisu z Karkrówki na zupę kalafiorową. Dodam, że wyszła dokładnie taka, jak mojej mamy, tym dumniej ją prezentuję. 



Składniki na około 5 talerzy:


  • 3 skrzydełka z kurczaka
  • mały kalafior
  • 2 marchewki
  • 3 duże ziemniaki
  • pęczek natki pietruszki
  • mała cebula szalotka
  • pół kubka śmietany (moja była 20%)
  • koperek
  • 1 liść laurowy
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • sól i pieprz

Wykonanie:

Na początek myjemy skrzydełka z kurczaka, wkładamy do garnka i zalewamy je wodą (około 3/4 garnka), do wody wrzucamy ziele angielskie i liść laurowy. Wstawiamy kurczaka na ogień i gotujemy 25-30 min., jeśli jest taka potrzeba, zbierając od czasu do czasu szumowiny. W czasie kiedy kurczak się gotuje, kroimy marchew na plasterki, szalotkę na małe kawałki oraz natkę zielonej pietruszki (szalotka i nać pietruszki zastąpiły w moim przepisie korzeń selera i pietruszki). Po ok. 25-30 min. do skrzydełek wrzucamy marchew, natkę i cebulkę i gotujemy przez ok. 20 min. W tym czasie obrane ziemniaki kroimy na większą kostkę, a kalafiora myjemy i dzielimy na małe różyczki. Gdy nasz rosół gotuje się już w sumie jakieś 50 min., wyjmujemy skrzydełka. Można je obrać i mięso wrzucić do zupy. Następnie dorzucamy do tego ziemniaki, które muszą się gotować w wywarze jakieś 5 min. zanim wrzucimy różyczki kalafiora. Po wrzuceniu ziemniaków można zupę odrobinę posolić, żeby ziemniaki i kalafior gotowały się już w lekko słonej wodzie. Wspomnę również, że w czasie gotowania jest potrzeba uzupełniania wody, która się wygotowywuje. Kiedy kalafior znajdzie się w garnku i gotuje się już jakiś czas, wylewamy śmietanę do kubka, następnie dolewamy do niej wywar z garnka i mieszamy wszystko razem. Śmietanę wlewamy do zupy, mieszamy i doprowadzamy do wrzenia. Na tym etapie zupę doprawiamy solą i pieprzem do smaku według uznania. Ja uznaję, że zupa kalafiorowa z natury jest zupą o łagodnym smaku, dlatego nie przesadzam z solą. Ta ze zdjęcia pod względem ilości soli wyszła idealna :) Kiedy warzywa są ugotowane i zupa zagotowała się ze śmietaną, możemy ją zdjąć z ognia i wrzucić do garnka posiekany koperek. 
Serwować gorącą i okraszać dodatkowo koperkiem tuż przed zjedzeniem. Cudownie smakuje. Smacznego!