czwartek, 18 lutego 2016

Tzatziki - jak je robią Grecy?

Po ponad dwóch latach w Grecji, które minęły 25 stycznia, postanowiłam dedykować osobny post greckiemu dipowi, który zrobił międzynarodową karierę. Wiadomo, chodzi o tzatziki, pisane także jako cacyki, choć jeśli chcielibyśmy transkrybować fonetycznie, powinien istnieć zapis dzadzyki, bo tak właśnie wymawiają to słowo Grecy (słychać twarde, dźwięczne dz). Ja jakoś zapałałam miłością do tzatzików niedawno i to przy okazji dość obrazoburczego zestawienia tego dipu z gotowanymi brokułami. Nie widziałam, żeby Grecy tak robili, ale jest to zestawienie tak genialne, jak pomidory i bazylia czy jabłko i cynamon. Polecam spróbować. Przygotowując ten post, przejrzałam przepisy istniejące na polskich blogach i byłam pozytywnie zaskoczona, że dip ten nie żyje tak całkiem swoim życiem, jak choćby spaghetti carbonara czy inne. Wiele przejrzanych blogów prezentowało właściwy przepis. Jaki jest tradycyjny grecki przepis na tzatziki? Przekonajcie się, czytając tego posta do końca.

Podstawowe składniki widzicie na zdjęciu poniżej.


Składniki:

200 gr jogurtu greckiego (jogurt grecki jest bardzo gęsty i po dodaniu soczystego ogórka, soku z cytryny i oliwy, dip nabiera właściwej konsystencji. W przypadku użycia jogurtu rzadszego, konsystencja pozostawia wiele do życzenia)
1 średni ogórek (ok 110 gr po obraniu)
2 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
pół garści pokrojonego drobno koperku
odrobina soku z cytryny lub białego octu winnego
sól i pieprz do smaku




Wykonanie:

Ogórka obieramy ze skórki i odcinamy końce. Ścieramy go na tarce o małych oczkach na sitko lub durszlak, pozbywając się w ten sposób nadmiaru wody. Solimy ogórka i zostawiamy na sitku, żeby wypuścił soki. Do miski, w której będziemy mieszać tzatziki, dodajemy jogurt grecki. Wyciskamy 2 ząbki czosnku, wrzucamy koperek, ogórka, wyciskamy sok z cytryny, dodajemy pieprzu i mieszamy. Całość polewamy oliwą z oliwek według uznania i znowu dokładnie mieszamy. Próbujemy i w razie potrzeby dosalamy. I już! Podawać z pitą, chlebem czy właśnie, jak radzę ja, z brokułami.

czwartek, 4 lutego 2016

Co w sezonie? Warzywa i owoce dostępne w lutym w Polsce i w Grecji

Moi Mili, oto piszę drugi post z nowej serii: Co w sezonie? Mamy nowy miesiąc już od 4 dni. Zawsze z pewną dozą ekscytacji sprawdzam, jakie nowe warzywa i owoce pojawią się w danym miesiącu. Niestety luty nie przynosi znacznej odmiany. Jest to przecież czas przedwiośnia, najuboższy ze wszystkich w dobra natury, a już szczególnie w Polsce. W Grecji wszystkie te warzywa, które były w sezonie w styczniu ciągle mają swój czas, a do nich dochodzą 3 nowe:
1. Karczochy
2. Rzodkiewka
3. Endywia
Dwa ostatnie warzywa powracają, bo pamiętam, że jesienią też były w sezonie. No i cóż, muszę przyznać, że goniona wewnętrznym pędem nowości, a także wyznaniami mojego partnera jakoby karczochy były jego najulubieńszym z ulubionych warzywem, pobiegłam na laiki (grecki targ) i kupiłam. Po 6 euro za 5 sztuk (!) Cena zwala z nóg. Nie wiem, czy mam uznać karczochy za towar luksusowy czy też żyć nadzieją, że jeszcze potanieją. Karczochy robił Fra zgodnie z przepisem na carciofi alla giudia, czyli karczochy po żydowsku. Generalnie obiera się je, moczy w wodzie z cytryną, smaży na głębokim tłuszczu i doprawia solą i pieprzem. Niczego bardzo fancy nie robiliśmy.
Po sprawdzeniu kalendarza sezonowości w Polsce stwierdzam, że w Polsce stan warzyw i owoców nie zmienia się w stosunku do stycznia. Pozostaje czekać na marzec aż pojawią się jakieś nowości, ale to też jeszcze bez szaleństwa.
Króciutki post mi wyszedł. Czekacie na przepis z wykorzystaniem warzywa sezonowego wspólnego dla Polski i Grecji? Nie będą to karczochy, bo niestety nie do końca wiem, kiedy się pojawiają w Polsce (może mnie oświecicie?), ale też nie mam na nie żadnego fajnego pomysłu. Fra też nie ma, bo odmiana, która występuje w Ligurii pozwala na jedzenie karczochów na surowo. Kiedyś w Genui jadłam pizzę z karczochami, która była bardzo dobra, no ale przepisu niet. Więc co tam nam zostaje wspólnego? Buraki, brukiew, kapusta, por, marchewka, seler. Koło fortuny już się kręci... ;-)