wtorek, 26 grudnia 2017

Sałatka z porem, której nie jadłam od prawie 25 lat

Mam ze sobą na emigracji taki zeszyt. Jest to w zasadzie zeszyt do ćwiczeń z nie pamiętam jakiego przedmiotu na pierwszym roku studiów, który użyłam na nowo, kiedy to zmusiłam moją mamę do przekazania mi przepisów na dania, które funkcjonują w naszej rodzinie, niektóre od pokoleń myślę. Jakoś niedawno przyszła do mnie myśl, że w tym zeszycie mam przepis na sałatkę z porem, której nie robi się u nas w domu ani u mojego rodzeństwa. Kiedyś, kiedy byłam jeszcze w szkole podstawowej, jadłam u mojej przyjaciółki z dzieciństwa tą sałatkę i mi bardzo posmakowała. Poprosiłam ją o przepis, ale ona powiedziała, że musi go zdobyć od autorki, czyli teściowej jej brata. Teściowa łaskawie podzieliła się ze mną przepisem, który ja zapisałam potem w tym zeszycie i od tego czasu nigdy go nie wykorzystałam (!). No i właśnie niedawno, na początku grudnia przyszła do mnie ta myśl, żeby może odtworzyć ten smak dzieciństwa i zobaczyć, czy nadal mi będzie smakował. Był tylko jeden problem: sałatka wymaga użycia musztardy krem z gorczycy z miodem krakowskiej firmy Konik, której oczywiście znikąd w Genui nie mogę dostać. Podzieliłam się swoimi pragnieniami i problemami ekspatriantki na mojej stronie na Facebooku, jakoś tak, jak dzielę się wszystkimi moimi ochotami czy zachwytami smakowymi. Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy napisała do mnie moja koleżanka z mojej ostatniej pracy w Polsce, oferując przysłanie mi paczki z tąże musztardą (i innymi produktami wedle życzenia). Niesamowity gest i z tego miejsca chcę jeszcze raz podziękować gorąco kochanej Iwonie Bąk za tą cudną niespodziankę. Paczka z musztardą przyszła w piątek przed samym weekendem świątecznym, więc nie było już wymówek, tylko robić sałatkę. Zaoferowałam mojej włoskiej rodzinie, że pojawię się z "insalata russa polacca" w Boże Narodzenie, na co oni przyklasnęli, bo już wcześniej robiłam dla nich jarzynówkę i meksykańską, o czym pisałam w tych dwóch postach KLIK i KLIK. Cóż mogę powiedzieć, moje gusta kulinarne się nie zmieniły, sałatka i tym razem podbiła moje (i całej włoskiej rodziny) podniebienie. Post i danie zdecydowanie od teraz dedykowane mojej przyjaciółce z dzieciństwa Jasi i teściowej jej brata oraz Iwonce. Idealna na święta i na imprezę sylwestrową, w zasadzie bez okazji też świetnie się nada ;) Zrobiłam z połowy sugerowanych składników.


Składniki:

2 pory, część biała
150-180 gr ogórków kiszonych (najlepiej użyć domowych)
6 jaj ugotowanych na twardo
220 gr tartego sera żółtego (najlepiej sprawdza się ser typu cheddar, ja użyłam holenderskiego sera extra belengen, zamawianego przez moją znajomą Holenderkę z Holandii)
1 puszka groszku
170 gr jogurtu greckiego (w oryginalnym przepisie jest kwaśna gęsta śmietana)
4 łyżki czubate majonezu
4 łyżki musztardy krem z gorczycy z miodem firmy Konik
pieprz czarny i sól do smaku

Wykonanie:

Pory kroimy wzdłuż na pół i potem na plasterki. Następnie przekładamy je na sito i przelewamy wrzącą wodą, po czym zimną wodą z kranu. Zostawiamy je do ocieknięcia. Ważne jest, żeby je dokładnie osuszyć, ja potem wyłożyłam je jeszcze na talerz wyłożony podwójnym ręcznikiem papierowym, żeby wchłonął wilgoć. Kroimy w drobną kostkę jajka, ogórki i odcedzamy groszek. Wszystkie razem łączymy w naczyniu, w którym będziemy mieszać sałatkę. Dodajemy do tego świeżo starty na grubych oczkach ser żółty. Doprawiamy solą i pieprzem według uznania, uwzględniając słoność użytego majonezu. Całość polewamy wymieszanym wcześniej sosem majonezowo-musztardowo-jogurtowym i dokładnie mieszamy całość. Sałatka musi zostać schłodzona w lodówce przez jakiś czas, również po to, żeby jej składniki miały szansę się "przegryźć". I smacznego!