Muszę chyba zacząć od motywów. Dlaczego postanowiłam pisać pięćsetny blog kulinarny? I jak to się stało, że postanowiłam? No a jeżeli tak, to dlaczego mój blog będzie inny?
Zawsze zazdrościłam ludziom ich talentów i pasji. Nie żebym sama nie miała, ale na pewno nie takie, które są widoczne i które owocują jakimś pięknym dziełem, jak obraz, piosenka czy cudownie wyrośnięte ciasto. Uwielbiam muzykę, film, sztukę, a nade wszystko podziwiam ludzi, którzy umieją dobrze gotować, bo ja nie jestem w tym dobra. Taka ironia losu. Zastanawiałam się, co jest moją pasją. Bo co prawda lubię czytać książki i lubię chodzić do kina, ale czy jest coś, co sprawia, że chcę rzucić wszystko i oddać się temu jednemu tylko zajęciu z wypiekami na policzkach? Odpowiedź przyszła niedawno. Może kiedy dobiegamy trzydziestki, zaczynamy określać siebie dokładniej? W każdym razie zauważyłam, że mam w swoich zbiorach mnóstwo zdjęć potraw, którymi się zachwyciłam, a że zmieniałam kilka razy otoczenie, znalazły się tam m.in. potrawy kuchni polskiej, włoskiej i angielskiej. Zaczęłam praktykować fotografowanie jedzenia i wrzucać moje zdjęcia na facebooka. Zauważyłam, że jest to coś, co naprawdę mnie „kręci”. Znalazło się też paru znajomych, którzy pochwalili, i zdjęcia i potrawy. Byli i tacy, którzy chcieli przepis. Umieszczałam zdjęcia potraw kuchni polskiej, przez moją mamę lub siostrę przygotowanych, smakołyków, których próbowałam, jeżdżąc po świecie, ale głównie chyba dań, które wykonał mój, od prawie dwóch tygodni, narzeczony, Francesco. I to on właśnie któregoś dnia rzucił pomysł, że powinnam zacząć pisać bloga i że on się poświęci i udostępni swoje, autorskie niekiedy, przepisy. Ja pisać? Hmm… No dobrze, ale w jakim języku? Od ponad roku funkcjonuję w dwóch przestrzeniach językowych z racji zamieszkiwania na Wyspach Brytyjskich. Jak słusznie zauważył mój narzeczony, jeśli będę pisać po polsku, zawężę sobie krąg odbiorców. Decyzja nie była łatwa. Koniec końców zdecydowałam się pisać po polsku, bo tylko w tym języku będę w stanie najakuratniej oddać swoje myśli bez konieczności gimnastykowania swojego już niemłodego mózgu. Mam mimo to nadzieję, że czytelnicy stworzą szeroki krąg.
Tak więc mój blog nie będzie typowym kulinarnym blogiem, na którym będę umieszczać przepisy na dane potrawy czy ciasta. Będzie przedstawiał świat widziany z mojej perspektywy przez pryzmat wspomnień smaków i zachwytów smakami. Będzie trochę o jedzeniu w kontekście kulturowym. Będę definiować oryginalność naszej kuchni ojczystej. Będzie dużo kuchni włoskiej. I każda inna kuchnia też będzie, jeśli się w moim życiu pojawi. A z racji mieszkania w wielokulturowej metropolii, jaką jest Londyn, na pewno się pojawi. Przepisy też będą. Ale jak już pewnie wyczuliście, wszystko to z wybitnie subiektywnej perspektywy. Mogę tak najogólniej powiedzieć, że tematem mojego bloga będzie jedzenie. Co mnie będzie odróżniać od innych blogerek kulinarnych? Na pewno to, że sama nie gotuję ;-) Nie umniejsza to jednak mojej pasji do jedzenia, i samej czynności i jej przedmiotu. Bo jedzenie też może być pasją. I może przynosić owoce. Takim owocem będzie ten blog.
Zapraszam wszystkich, czytajcie, komentujcie i polecajcie innym. Wszak wszyscy wiemy, choć się nie każdy umie przyznać, że jedzenie jest w samym centrum ludzkiej atencji. Dlatego myślę, że czytelnicy się znajdą ;-)
Zawsze zazdrościłam ludziom ich talentów i pasji. Nie żebym sama nie miała, ale na pewno nie takie, które są widoczne i które owocują jakimś pięknym dziełem, jak obraz, piosenka czy cudownie wyrośnięte ciasto. Uwielbiam muzykę, film, sztukę, a nade wszystko podziwiam ludzi, którzy umieją dobrze gotować, bo ja nie jestem w tym dobra. Taka ironia losu. Zastanawiałam się, co jest moją pasją. Bo co prawda lubię czytać książki i lubię chodzić do kina, ale czy jest coś, co sprawia, że chcę rzucić wszystko i oddać się temu jednemu tylko zajęciu z wypiekami na policzkach? Odpowiedź przyszła niedawno. Może kiedy dobiegamy trzydziestki, zaczynamy określać siebie dokładniej? W każdym razie zauważyłam, że mam w swoich zbiorach mnóstwo zdjęć potraw, którymi się zachwyciłam, a że zmieniałam kilka razy otoczenie, znalazły się tam m.in. potrawy kuchni polskiej, włoskiej i angielskiej. Zaczęłam praktykować fotografowanie jedzenia i wrzucać moje zdjęcia na facebooka. Zauważyłam, że jest to coś, co naprawdę mnie „kręci”. Znalazło się też paru znajomych, którzy pochwalili, i zdjęcia i potrawy. Byli i tacy, którzy chcieli przepis. Umieszczałam zdjęcia potraw kuchni polskiej, przez moją mamę lub siostrę przygotowanych, smakołyków, których próbowałam, jeżdżąc po świecie, ale głównie chyba dań, które wykonał mój, od prawie dwóch tygodni, narzeczony, Francesco. I to on właśnie któregoś dnia rzucił pomysł, że powinnam zacząć pisać bloga i że on się poświęci i udostępni swoje, autorskie niekiedy, przepisy. Ja pisać? Hmm… No dobrze, ale w jakim języku? Od ponad roku funkcjonuję w dwóch przestrzeniach językowych z racji zamieszkiwania na Wyspach Brytyjskich. Jak słusznie zauważył mój narzeczony, jeśli będę pisać po polsku, zawężę sobie krąg odbiorców. Decyzja nie była łatwa. Koniec końców zdecydowałam się pisać po polsku, bo tylko w tym języku będę w stanie najakuratniej oddać swoje myśli bez konieczności gimnastykowania swojego już niemłodego mózgu. Mam mimo to nadzieję, że czytelnicy stworzą szeroki krąg.
Tak więc mój blog nie będzie typowym kulinarnym blogiem, na którym będę umieszczać przepisy na dane potrawy czy ciasta. Będzie przedstawiał świat widziany z mojej perspektywy przez pryzmat wspomnień smaków i zachwytów smakami. Będzie trochę o jedzeniu w kontekście kulturowym. Będę definiować oryginalność naszej kuchni ojczystej. Będzie dużo kuchni włoskiej. I każda inna kuchnia też będzie, jeśli się w moim życiu pojawi. A z racji mieszkania w wielokulturowej metropolii, jaką jest Londyn, na pewno się pojawi. Przepisy też będą. Ale jak już pewnie wyczuliście, wszystko to z wybitnie subiektywnej perspektywy. Mogę tak najogólniej powiedzieć, że tematem mojego bloga będzie jedzenie. Co mnie będzie odróżniać od innych blogerek kulinarnych? Na pewno to, że sama nie gotuję ;-) Nie umniejsza to jednak mojej pasji do jedzenia, i samej czynności i jej przedmiotu. Bo jedzenie też może być pasją. I może przynosić owoce. Takim owocem będzie ten blog.
Zapraszam wszystkich, czytajcie, komentujcie i polecajcie innym. Wszak wszyscy wiemy, choć się nie każdy umie przyznać, że jedzenie jest w samym centrum ludzkiej atencji. Dlatego myślę, że czytelnicy się znajdą ;-)
Czekam na pierwsze posty z jedzonkiem :)
OdpowiedzUsuńje też:)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, jak widać Twoim talentem jest pisanie ;)
OdpowiedzUsuńHm, dziękuję. To bardzo miłe :)
Usuń