Moi Mili, wszystko wskazuje na to, że do Londynu już nie wrócę, przynajmniej nie w najbliższych miesiącach. Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moją wiedzą i spostrzeżeniami na temat kuchni angielskiej. Nie pokusiłam się o pisanie artykułu na temat kuchni brytyjskiej z dwóch względów. We wrześniu Szkoci będą głosować w referendum, czy chcą pozostać w Zjednoczonym Królestwie, czy też chcą się odłączyć od niego i być samodzielnym krajem. Z tego powodu mój artykuł potencjalnie w dość krótkim czasie mógłby się zdezaktualizować. Poza tym wrzucanie Szkotów i Anglików do jednego worka mogłoby mi przysporzyć wrogów w narodzie szkockim. O Walijczykach i Irlandczykach Północnych (?) nie wspomnę, bo tych drugich nie znam, a u tych pierwszych nie zauważyłam aż takich tendencji separatystycznych. Zatem napiszę Wam o przysmakach i preferencjach kulinarnych Anglików, a swój wywód oprę o moje doświadczenia z pobytu w stolicy Anglii, który trwał rok i 3 miesiące.
Będąc w Londynie, szybko rzuci nam się w oczy, że jego mieszkańcy uwielbiają kurczaka, hamburgery i frytki/ćwiartki/talarki ziemniaczane. Zdaje się, że oprócz tych trochę większych frytek, żadne z wymienionych to nie jest danie angielskie, a raczej amerykańskie. Trudno też się zorientować, co tak naprawdę jest typowym daniem angielskim, bo w Londynie mamy do wyboru szeroki wachlarz restauracji, oferujących jedzenie ze wszystkich, mówię wszystkich świadomie, stron świata. Jadąc do Anglii, miałam blade pojęcie o jedzeniu tego kraju. Wszyscy mnie ostrzegali, że jedzenie nie jest dobre i że ludność miejscowa uwielbia gotować w mikrofali. Dziś mogę powiedzieć, że moja wiedza na temat typowego jedzenia angielskiego się znacznie poszerzyła, a sama osobiście przez 8 miesięcy mieszkania z rodziną lokalną nie zauważyłam przygrzewania gotowych dań z supermarketu. Wręcz przeciwnie, codziennie była wyśmienita gotowana kolacja, która miała zawierać wszystkie produkty potrzebne człowiekowi do tego, aby być zdrowym i silnym. Nie ulegajmy więc stereotypom.
Faktycznie typowych angielskich potraw nie jest aż tak dużo i jedne są podobne do drugich. Co takiego zatem jedzą Anglicy typowo angielskiego? Wszyscy pewnie odpowiedzieliśmy fish&chips. Prawda. Fish&chips, czyli ryba i coś w rodzaju ćwiartek ziemniaków (frytkami tego nie można nazwać ze względu na grubość). Ryba to zazwyczaj jest dorsz panierowany. Czasem możemy do tego dostać mushy peas (gnieciony groszek zielony) oraz sos tatarski.
|
Fish&chips |
Co mnie zadziwia w kuchni angielskiej, to jej niezwykła prostota. Jak na naród z królową, rodziną królewską i całą tą królewską otoczką i savoir vivrem, w zasadzie nie mają potraw wyrafinowanych, przeciwnie, mam wrażenie, że dania angielskie są daniami dla prostego ludu pracującego. Ma być syto, prosto i dużo. Anglicy, których o ten fenomen zapytałam, nie umieli mi tego wytłumaczyć. Co mam na myśli, mówiąc, że dania angielskie są jak dla robotników? Potrawy bazują na mięsie, ziemniakach, kawałku sera, kiełbasie, czyli są bardzo pożywne, hearty jak mówią Anglicy. Podam przykłady, bo jest ich wiele. Zacznijmy od prostych rzeczy: sausage and mash, czyli kiełbasa i tłuczone ziemniaki. Nazwa mówi wszystko. Ewentualnie mogą być polane gravy, czyli gęstym brązowym sosem. Mówiłam już, że dania są do siebie podobne. Dowodem jest toad-in-the-hole. Jest to zapiekanka, w skład której wchodzą kiełbasy zapiekane w cieście, z którego wykonuje się Yorkshire pudding. Kolejnym przykładem na to, że jedzenie angielskie jest proste może być tzw. ploughman's lunch, czyli obiad oracza. Jest to jakby taki lunch box przygotowany dla oracza przez jego żonę przed pójsciem w pole. Zawiera on ser, chutney, chleb, gotowane jajka, ogórka kiszonego i w zasadzie wszystkiego po trochę, ale osobno, nie w formie kanapki. Anglicy kochają się też w wypiekach, ale na słono, zazwyczaj faszerowanych mięsem lub podrobami, jak np.: pork pie (muffina faszerowana mięsem wieprzowym), steak and kidney pie (wypiek faszerowany stekiem wołowym i nerkami) czy pochodzący z Kornwalii pieróg, zwany pasty, również faszerowany mięsem, warzywami lub mięsem z warzywami. Jakoś tak upodobali sobie wkładanie mięsa w ciasto ;-) Następnie chciałam wspomnieć o jeszcze jednym daniu mającym w nazwie pie, a jest to cottage pie lub sheperd's pie. Dlaczego mówię, że to jedno danie, a nie dwa? Bo to jest dokładnie to samo danie, różni się tylko rodzajem mięsa, do cottage pie używa się mięsa wołowego, a do sheperd's pie - jagnięciny. Pie w tym przypadku jest dość mylące, to danie typu casserole, czyli zapiekane w piekarniku, ale po wcześniejszym przygotowaniu. Jest to mięso mielone z warzywnymi dodatkami oraz grzybami zrobione uprzednio na patelni, wyłożone do naczynia żaroodpornego i posmarowane po wierzchu masą z tłuczonych ziemniaków. W takiej formie zapieka się wszystko razem w piekarniku.
|
Cottage pie.
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.bbcgoodfood.com/recipes/775643/cottage-pie |
Podobne danie do tego i moje ulubione zarazem to fish pie, w którym zapieka się mięso ryb i owoców morza.
W niedzielę w porządnym angielskim domu serwuje się Sunday roast, czyli mięso pieczone w piekarniku z ziemniakami, warzywami (marchewki, groszek zielony i inne) oraz dodatkami takimi, jak Yorkshire pudding, koniecznie polane gravy. I to jest chyba najbardziej wyrafinowane z angielskich dań. Co oni podają królowej?
Anglicy mają oczywiście także swoje typowe śniadanie, ale na jego temat pisałam w
tym poście, więc nie będę się powtarzać. W kwestii śniadania dodam tylko, że wielu ludzi odchodzi od jedzenia full English breakfast na rzecz zdrowego odżywiania (bo przecież gdyby chcieć je jeść codziennie, nie dożylibyśmy chyba 50-tki...). Coraz częściej na stole króluje weetabix oraz płatki lub musli, czyli tzw. jedzenie kontynentalne. Anglik uwielbia zjeść na śniadanie swojego tosta, posmarowanego dżemem lub, o zgrozo, marmitem! Marmite to rodzaj smarowidła i jest to wyciąg z drożdży, powstający jako produkt uboczny podczas warzenia piwa. Jest to chyba najohydniejsza rzecz, której w życiu próbowałam. I niech mi żaden Francesco nie mówi, że ja to lubię wszystko. Nie prawda. Nie znoszę marmite'u i anyżku.
Wielkim nietaktem byłoby pominięcie uwagi, że w żyłach prawdziwego Anglika płyną dość spore ilości herbaty, a bez swojej cup of tea czuje się jak bez ręki. I nie powiedziałabym, że herbatę pije się o godzinie piątej li tylko. Spożywa się ją do śniadania, do przekąski, do lunchu, do każdego posiłku i w przerwie między posiłkami. I jeszcze jedno. Anglicy patrzą krzywo na każdego, kto nie wlewa mleka do swojej filiżanki herbaty. Po tym poznają, żeś nie stamtąd. Ja się na to mleko też krzywiłam z początku, potem nawet zaczęło mi smakować, taka nasza bawarka. Jednak herbatę z cytryną wolę bardziej.
Wspomniałam o najważniejszych produktach/daniach kuchni angielskiej. O chicken curry i chicken tikka masala nie wspominam, bo dla mnie to nie są dania angielskie, tylko indyjskie, niezależnie od tego, jak bardzo Anglicy pragnęliby je uznać za swoje. Nie dziwię się, bo są wyborne, ale chciałaby dusza do raju... Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii.